wtorek, 15 lipca 2014

(13)

Jeśli się działa, w końcu osiągnie się cel.
Trzeba walczyć o rzeczy, które się kocha, nieważne czy to park, dziewczyna czy kanapka z bekonem – Miś Yogi

Można powiedzieć, że czekał na cud. Leżał na kanapie – szedł na trening – znowu leżał na kanapie. W międzyczasie pił mleko i korzystał z łazienki. I tak przez trzy dni.
Sytuacja co najmniej idiotyczna, bo… Hmm… Piotrek pogrążył się w rozpaczy bez powodu. Jego miłość do pewnej krótkowłosej mini skandalistki przytłoczyła go. Zachłysnął się oddechem życia i przez długi czas nie mógł normalnie zaczerpnąć powietrza – tak bez bólu.
Cały czas myślał. Przez głowę przemykał mu obraz jej uśmiechniętej twarzy, potem wizja pięknych, czerwonych róż w wazonie, sponiewieranych, bo skoro myślała, że są od Zbyszka… A może w ogóle ich nie zatrzymywała? Może w ogóle nie…
Głupie kwiatki. Głupia dziewczyna. Głupia miłość.
- Poddałeś się.
Głupi Bartman. To wszystko jego wina.  
- Nieprawda – poinformował Piotrek oparcie sofy – To ona mnie…
- Nie było jej jakieś dwa tygodnie, a ty wysyłałeś jej codziennie kwiatki. Urocze.
- Jasne – prychnął Pit – Śmiej się ze mnie, proszę bardzo – westchnął ciężko.
- Stary, nie mam zamiaru. Poważnie mówię, to było niezłe zagranie z twojej strony.
- To nie było żadne zagranie! – oburzył się – To była miłość.
- Okej, dzieciaku i co ta miłość ci przyniosła?
- Ból i cierpienie.
Zibi zaśmiał się głośno i opadł ciężko na fotel. Popatrzył na długie ciało Nowakowskiego rozciągnięte na za małym dla niego meblu i pokiwał głową.
- Wiesz co, Pit, ty masz chyba jakiś problem.
Piotrek prychnął i poruszył się niespokojnie.
- Ja mam problem?
- Tak – stwierdził rzeczowo Bartman – Nie powiedziałeś jej słowem, że jakoś ci na niej zależy, a teraz zamykasz się w sobie, bo ona nie odwzajemnia twoich uczuć – nakreślił sytuację – Jak ma odwzajemniać, skoro o nich nic nie wie?
- Przecież powiedziałem jej, że te kwiatki były ode mnie.
- Nieprawda – Zbyszek pokręcił głową – Powiedziałeś jej tylko, że nie były ode mnie. A to jest różnica.
Na szczęście Lucy była inteligentniejsza i zrozumiała…
- No i co z tego, że mnie lubi?
A nie, jednak nie była.
Alicja siedziała po jej prawej i trzymała w dłoniach kubek z ciepłą herbatą. Sonja siedziała po jej lewej i trzymała w dłoniach magazyn „Pani Domu” i w ogóle nie była zainteresowana rozmową.
- Piotruś wysyła ci kwiaty. Przecież to przeurocze – podniecała się Ala, ale jej starsza siostra tylko bardziej się krzywiła.
- Ja tego nie chcę – mamrotała, załamując ręce.
- Nie chcesz faceta? – zapytała Sonja, pobieżnie czytając artykuł o robótkach ręcznych. Lucyna spojrzała na nią, marszcząc brwi.
- Jesteś kobietą – kontynuowała różowowłosa przyjaciółka – Kobiety przyciąga do mężczyzn, taka jest natura. Chociaż czasem kobietę przyciąga też do kobiety, ale to już…
- Sonja, przestań – skrzywiła się Alicja.
- Hej – przyjaciółka uniosła głowę – Postawmy sprawę jasno – spojrzała na Lucynę – Kręcą cię mężczyźni? – zapytała prosto.
Lucy spłonęła rumieńcem i nagle poczuła się, jakby wyznawała najcięższy z grzechów:
- No, tak…
- To sprawa załatwiona – Sonja wróciła do swojego poprzedniego zajęcia – Bierz Piotrusia, póki ma jeszcze na ciebie ochotę, bo to złoty chłopak i drugiego takiego nie znajdziesz.
- Ale, ale… - zająknęła się Lucy – Ja… Jak… Tak po prostu?
- A co w tym trudnego? – przyjaciółka ostentacyjnie przewróciła stronę – To tylko facet, leci na dobre mięsko.
- Sonja – skarciła ją Alicja, z hukiem odstawiając kubek na stół – Przecież tak nie można. Jak ty traktujesz ludzi?
- Odezwała się kobieta miłosierna – prychnęła różowowłosa – Owinęłaś sobie biednego Amerykanina wokół małego paluszka. Nawet na próby z tobą chodzi! Na długogodzinne, nudne próby!
- Paul i ja to co innego…
- Jasne, jasne…
Lucy wstała szybko, zostawiając je w salonie i umknęła do łazienki. Przekręciła klucz w drzwiach i stanęła przed lustrem. Oparła dłonie o umywalkę i pochyliła się nad jej porcelanową powłoką.
Po co jej miłość? Doskonale radzi sobie sama.
Sama.

No właśnie.