niedziela, 29 czerwca 2014

(12)

Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy się kończy jakiś etap w życiu.
Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne,
tracimy radość i sens tego, co przed nami.

Piotrek stał przed drzwiami mieszkania Lotmana i od piętnastu minut próbował dostać się do środka.
- Paul! – walił pięściami – Wiem, że tam jesteś! Otwórz, potrzebuję twojej pomocy!
- Spokojnie, kochasiu, pali się?
Nowakowski podskoczył, odsunął się od drzwi i z przerażeniem spojrzał w stronę, z której dochodził głos. Lucyna miała już za sobą gorącą kawę i prysznic, a dresy zamieniła na dżinsy i bezkształtną bluzę jednak wciąż była poirytowana tym, że nie może się spokojnie przespać, tylko musi bawić się w niańkę swojej młodszej siostry. I niby dlaczego?! Bo Sonja tak chce?!
- Cześć, Lucyna.
- Cześć, Piotrek.
- Cześć, Piotrek – dołączyła się Sonja, a za nią stanął Grzesiek:
- Cześć, Piotrek.
- Co wy tu wszyscy robicie? – przeraził się Nowakowski.
- Zgubiłam tutaj siostrę… - pokrętnie wyjaśniła mu Lucy.
- A jej siostra zgubiła swoją miłość – dodała przejęta Sonja.
- Ale… - Pit niepewnie wskazał dłonią na drzwi – Przecież Paul jest z nią w środku…
- Nie tę miłość. Tę drugą!
- Hę? – biedny Piotrek nie zrozumiał.
- Och, nieważne – westchnęła ciężko Lucyna – Odsuńcie się – zarządziła i z całej siły uderzyła pięścią w drzwi – LOTMAN, masz tutaj być w tej chwili!
Nie minęły nawet trzy sekundy, a drzwi otworzyły się i ukazały zaspaną, na wpół przytomną postać Paula Lotmana w zabawnych bokserkach z Myszką Mickey.
- Cześć, dzieciaki – oparł się ciężko o framugę i przymknął powieki – co tam u was? – najwyraźniej nie był w najlepszym nastroju. Czyżby ciężka noc? Dłuuuga noc? Ugh, Lucyna wolałaby o tym nie myśleć.
- Gdzie jest Alicja?
- Cynka! - w tym momencie młodsza siostra wybiegła z mieszkania w samym tylko szlafroku i rzuciła się na biedną Lucynę – Już wróciłaś! Jak dobrze, że jesteś! Tęskniłam za tobą, kochana ty moja!
Lucy szczerze w to wątpiła.
- Wspaniale – skwitowała cierpko, nieznacznie odwzajemniając gorący uścisk siostry – Może mi teraz ktoś wytłumaczy, dlaczego wszyscy znajomi witają mnie półnadzy?
Piotrek niepewnie uniósł dłoń w górę.
- Ja jestem w całości ubrany – zapewnił rozbrajająco szczerze, a uśmiechał się przy tym tak uroczo, że Lucyna nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.
- No, już – poklepała siostrę po plecach – Ubieraj się, maleńka. Mamy dla ciebie prezent.
- Prezent? – pisnęła uradowana.
Eh, Alicji nie trzeba było dwa razy powtarzać…
Pół godziny później cała wesoła gromada, łącznie z Alą i Paulem, przemierzała spokojnie Rzeszów – na przedzie Sonja i Grzesiek udawali, że wcale nie sprawia im przyjemności trzymanie się za ręce; dalej urocze gołąbeczki w bardziej zaawansowanej fazie związku otwarcie cieszyły się swoim towarzystwem; pochód zamykała wlekąca się niemiłosiernie Lucyna i Piotrek dreptający spokojnie obok niej.
- Co to za prezent? – Pit właściwie całą drogę zastanawiał się, jak mógłby zacząć rozmowę.
- Załatwiliśmy jej przesłuchanie – Lucy ziewnęła – do jakiegoś musicalu.
- Przesłuchanie do musicalu?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Alicja zawsze lubiła bawić się w takie rzeczy…
- Ale przesłuchanie? Tak od razu? Bez przygotowania?
Spojrzała na niego jak na idiotę.
- Głupku, pierwsze wynajęliśmy jej studio na trzy godziny, żeby mogła się przygotować. Sonja wszystko to zorganizowała, nie mam pojęcia, po co. Stwierdziła, że czasu jej wystarczy. I uparła się, że to bardzo potrzebne – westchnęła dziewczyna.
- To miło z jej strony… - zauważył Piotrek, spoglądając z lekkim uśmiechem na różowowłosą.
- Ta… Możliwe. Plusem będzie to, że wreszcie się czymś zajmie i przestanie zalegać na mojej kanapie. Chociaż teraz… - popatrzyła na Paula i Alę, szepczących coś do siebie jak para dzieciaków – chyba w ogóle nie będę widywać jej w mieszkaniu. Cóż, nie zależy mi. Hmm, tylko kto teraz będzie odbierał te kwiatki, kiedy ja będę na treningu?
- Kwiatki? – Piotrek poczuł nagle, że serce zatrzymało mu się na ułamek sekundy, a krew uderzyła do głowy.
- Ta – Lucy chyba niczego nie zauważyła, na szczęście – Twój kolega Zbyszek bawi się w lowelasa i zsyła mi do domu jakieś zielsko, podły typek. I co? Myśli, że jak kupi mi paprotkę, to na niego polecę?
- Zbyszek? – chłopak zestresował się jeszcze bardziej – Zbyszek wysyła ci kwiaty?
- No – Lucyna pokiwała wolno głową – Bo niby kto inny? Głupi modniś, wkurza mnie. Uważa mnie za łatwą laleczkę, która chętnie na niego poleci, bo zbajeruje ją jakimiś oklepanymi tekstami. A ja wcale taka nie jestem; wiem, jak mam postępować i umiem się szanować. Hej, Pit? – pomachała mu dłonią przed oczami – Jesteś tam?
Rzeczywiście, Piotrek straciła na chwilę kontakt z rzeczywistością, bo jakaś ogromna, ciemna masa zaczęła miażdżyć jego najskrytsze uczucia. Zbyszek? Jak ona mogła pomyśleć, że Zbyszek, kiedy to on…? Och, ale to przecież jego wina! Przecież nigdy nie wysłał jej liściku, że to… Ale kiedyś chciał, prawda? Zaprosił ją na spotkanie, a ona nie przyszła… Ale wtedy też stchórzył i przecież się nie podpisał… Och, głupie życie; głupie problemy; głupie jestestwo.
Głupia miłość!
Zatrzymał się nagle i spojrzał nieobecnym wzrokiem na twarz dziewczyny.
- Wiesz, Lucy – odetchnął głęboko, zamrugał i wetknął dłonie w kieszenie swojej klubowej kurtki – To nie Zbyszek wysyła ci codziennie kwiaty – powiedział cicho, obrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem w przeciwną stronę, by znaleźć się jak najdalej od kobiety, przez którą nie mógł normalnie myśleć.