Jeśli się działa, w końcu osiągnie
się cel.
Trzeba walczyć o rzeczy, które się kocha, nieważne czy to park, dziewczyna czy
kanapka z bekonem – Miś Yogi
Można
powiedzieć, że czekał na cud. Leżał na kanapie – szedł na trening – znowu leżał
na kanapie. W międzyczasie pił mleko i korzystał z łazienki. I tak przez trzy
dni.
Sytuacja
co najmniej idiotyczna, bo… Hmm… Piotrek pogrążył się w rozpaczy bez powodu.
Jego miłość do pewnej krótkowłosej mini skandalistki przytłoczyła go. Zachłysnął
się oddechem życia i przez długi czas nie mógł normalnie zaczerpnąć powietrza –
tak bez bólu.
Cały
czas myślał. Przez głowę przemykał mu obraz jej uśmiechniętej twarzy, potem
wizja pięknych, czerwonych róż w wazonie, sponiewieranych, bo skoro myślała, że
są od Zbyszka… A może w ogóle ich nie zatrzymywała? Może w ogóle nie…
Głupie
kwiatki. Głupia dziewczyna. Głupia miłość.
-
Poddałeś się.
Głupi
Bartman. To wszystko jego wina.
-
Nieprawda – poinformował Piotrek oparcie sofy – To ona mnie…
-
Nie było jej jakieś dwa tygodnie, a ty wysyłałeś jej codziennie kwiatki. Urocze.
-
Jasne – prychnął Pit – Śmiej się ze mnie, proszę bardzo – westchnął ciężko.
-
Stary, nie mam zamiaru. Poważnie mówię, to było niezłe zagranie z twojej
strony.
-
To nie było żadne zagranie! – oburzył się – To była miłość.
-
Okej, dzieciaku i co ta miłość ci przyniosła?
-
Ból i cierpienie.
Zibi
zaśmiał się głośno i opadł ciężko na fotel. Popatrzył na długie ciało
Nowakowskiego rozciągnięte na za małym dla niego meblu i pokiwał głową.
-
Wiesz co, Pit, ty masz chyba jakiś problem.
Piotrek
prychnął i poruszył się niespokojnie.
-
Ja mam problem?
-
Tak – stwierdził rzeczowo Bartman – Nie powiedziałeś jej słowem, że jakoś ci na
niej zależy, a teraz zamykasz się w sobie, bo ona nie odwzajemnia twoich uczuć
– nakreślił sytuację – Jak ma odwzajemniać, skoro o nich nic nie wie?
-
Przecież powiedziałem jej, że te kwiatki były ode mnie.
-
Nieprawda – Zbyszek pokręcił głową – Powiedziałeś jej tylko, że nie były ode
mnie. A to jest różnica.
Na
szczęście Lucy była inteligentniejsza i zrozumiała…
-
No i co z tego, że mnie lubi?
A
nie, jednak nie była.
Alicja
siedziała po jej prawej i trzymała w dłoniach kubek z ciepłą herbatą. Sonja
siedziała po jej lewej i trzymała w dłoniach magazyn „Pani Domu” i w ogóle nie
była zainteresowana rozmową.
-
Piotruś wysyła ci kwiaty. Przecież to przeurocze – podniecała się Ala, ale jej
starsza siostra tylko bardziej się krzywiła.
-
Ja tego nie chcę – mamrotała, załamując ręce.
-
Nie chcesz faceta? – zapytała Sonja, pobieżnie czytając artykuł o robótkach ręcznych.
Lucyna spojrzała na nią, marszcząc brwi.
-
Jesteś kobietą – kontynuowała różowowłosa przyjaciółka – Kobiety przyciąga do
mężczyzn, taka jest natura. Chociaż czasem kobietę przyciąga też do kobiety,
ale to już…
-
Sonja, przestań – skrzywiła się Alicja.
-
Hej – przyjaciółka uniosła głowę – Postawmy sprawę jasno – spojrzała na Lucynę
– Kręcą cię mężczyźni? – zapytała prosto.
Lucy
spłonęła rumieńcem i nagle poczuła się, jakby wyznawała najcięższy z grzechów:
-
No, tak…
-
To sprawa załatwiona – Sonja wróciła do swojego poprzedniego zajęcia – Bierz
Piotrusia, póki ma jeszcze na ciebie ochotę, bo to złoty chłopak i drugiego
takiego nie znajdziesz.
-
Ale, ale… - zająknęła się Lucy – Ja… Jak… Tak po prostu?
-
A co w tym trudnego? – przyjaciółka ostentacyjnie przewróciła stronę – To tylko
facet, leci na dobre mięsko.
-
Sonja – skarciła ją Alicja, z hukiem odstawiając kubek na stół – Przecież tak
nie można. Jak ty traktujesz ludzi?
-
Odezwała się kobieta miłosierna – prychnęła różowowłosa – Owinęłaś sobie
biednego Amerykanina wokół małego paluszka. Nawet na próby z tobą chodzi! Na
długogodzinne, nudne próby!
-
Paul i ja to co innego…
-
Jasne, jasne…
Lucy
wstała szybko, zostawiając je w salonie i umknęła do łazienki. Przekręciła klucz
w drzwiach i stanęła przed lustrem. Oparła dłonie o umywalkę i pochyliła się
nad jej porcelanową powłoką.
Po
co jej miłość? Doskonale radzi sobie sama.
Sama.
No właśnie.