Psychika kobiet przypomina wnętrza ich torebek.
Kobiety zawsze były dyskryminowane. Od wieków źli i podli mężczyźni nie pozwalali im się kształcić, rozwijać, nawet dobrze bawić. Kobieta – podobno – z założenia ma tylko rodzić dzieci i tyle. Oto jej życiowe przeznaczenie, z którym nie powinna się spierać i któremu bezsprzecznie powinna się poddać, bo i tak nic nie wyniknie z jej demonstracji. Choćby nie wiadomo jak bardzo próbowała się buntować i choćby nie wiadomo jak bardzo facet będzie zapewniał, że szanuje jej wyzwolenie i tak będzie uważał ją za istotę słabszą.
To jest nieprawda. Kobieta jest nie tylko czuła, miękka i krucha – potrafi być również bezlitosna, niezłomna i twardsza nawet od mężczyzny. Dodatkowo wszystko potrafi robić z wdziękiem i klasą, czego mężczyźnie nieraz brakuje. Gdy kobieta walczy to wyrafinowanie – tak, żeby jej przeciwnik zapamiętał ból na długo i już więcej nie ważył się stanąć z nią do boju. Gdy walczy mężczyzna, to najczęściej dlatego, że akurat ma ochotę komuś przywalić. Gdy kobieta płacze to dlatego, że była silna za długo. Gdy mężczyzna płacze to dlatego, że staje się słaby za szybko. Gdy kobieta jest chora, parzy sobie herbatkę z cytrynką. Gdy mężczyzna jest chory, oczekuje wezwania do siebie wyżej wykwalifikowanych służb medycznych, które natychmiast przetransportują go prywatnym śmigłowcem na OIOM.
Lucy była właśnie takim typem kobiety – feministycznym, który wiedział, że poradzi sobie w każdej sytuacji i żadna męska praca nie była jej straszna. Miała tak od dziecka. Kręciła się zawsze przy samochodzikach, nie przy lalkach – ten etap przerabiają wszystkie dziewczynki. Z tym, że ona z niego nie wyrosła. Nie spędzała wolnych chwil na nauce posługiwania się tak skomplikowanymi wynalazkami jak tusz do rzęs, prostownica i pilniczek, ale rozkręcała na części suszarkę, nie bawiła się na zakupach, ale oglądała magazyny sportowe, nie wykorzystała wakacji na zabawę z przyjaciółkami, ale siedziała w warsztacie ojca.
Jednak jej największym wyrazem buntu wobec świata był żużel.
Pokochała go, cóż tu dużo mówić. Gdy tylko pierwszy raz znalazła się na torze, gdy tylko pierwszy raz zobaczyła wyścigi – już wiedziała, że to jej miejsce. Sport szybki, wymagający, tylko dla odważnych i silnych – dla prawdziwych twardzieli – idealny dla niej.
Ale żeby móc dostać się na pojazd musiała przejść przez ogromny mur, jaki stanowili jej rodzice.
- To nie jest sport dla kobiet – twierdziła kategorycznie jej matka.
Jasne, przecież to nie balet – żużel to męski sport, czarny sport.
- Jesteś na to za młoda – mówił ojciec.
Przecież każdy sportowiec zaczyna od dziecka!
Błagania, prośby, próby przekupstwa i szantaże trwały grubo ponad osiem miesięcy, aż w końcu jej rodzice wymiękli. Chyba już mieli dość zawracania głowy. Może liczyli na to, że ich córeczka podda się po pierwszym upadku.
Nie poddała się. Ba, gdy tylko spadła, zaczęła się głośno śmiać i stwierdziła, że jest to „nawet fajne”. Rozumiecie? Upadanie „nawet fajne”? Tak, Lucynka zdecydowanie miała coś z głową.
Licencję „Ż” sprawiła sobie na dziewiętnaste urodziny – późno, niektórzy zgarniali je już w wieku szesnastu lat, ale ona dopiero wtedy zaczynała. Idealnie zmieściła się w czasie, przyjechała jako druga z czterech startujących spod taśmy. Kiedy zaliczyła praktykę, teoria była już tylko formalnością. Wtedy mieszkała jeszcze w Opolu.
Dlaczego rodzice nijak nie rozumieli jej pasji? Dlaczego nie pozwalali jej w spokoju żyć tak, jak chce? Co takiego przesłaniało im widok? Co takiego powodowało, że uparcie próbowali odciągnąć swoją starszą córkę od tego, co ją tak naprawdę uszczęśliwiało?
Odpowiedź była prosta – ich młodsza córka.
Alicja była spełnieniem marzeń matki – drobna, jasnooka blondyneczka, zupełnie jak starsza o dwa lata siostra, ale pozbawiona tego defektu, który kierowałby ją na zupełnie niekobiece tory jazdy. Dosłownie.
Jeśli Lucyna była buntownikiem, Alicja była aniołem. Kochanym, uśmiechniętym, delikatnym, kruchym, rozmarzonym, do bólu kobiecym aniołkiem, który jako dziecko biegał po łąkach, zbierając kwiatki, bawił się lalkami i kochał przebierać za księżniczkę.
Tak pozostało do końca: kiedy Lucy jeździła na torze, Ala szyła sukienki; kiedy Lucy biegała po warsztacie, Ala uczyła się tańca towarzyskiego, kiedy Lucy próbowała przekonać rodziców do żużla, Ala przymilała się do nich i dawała poczucie, że chociaż ona jedna jest normalna.
Siostry nigdy nie potrafiły się między sobą dogadać – ale czemu tu się dziwić? Nie łączyło ich nic, poza wspólnym nazwiskiem i podobieństwem zewnętrznym. Nic więcej.
Dlatego właśnie Lucy była tak bardzo zaskoczona, gdy młodsza siostra stanęła w progu jej rzeszowskiego mieszkania z szerokim uśmiechem i kilkoma walizkami, witając ją znienawidzonym przezwiskiem:
- Cynka! – a potem rzucając się jej w ramiona, jakby od zawsze były najlepszymi przyjaciółkami.
- Co ty tu robisz? – Lucy wyswobodziła się z jej silnych objęć.
- Jak to co? Przyjechałam pomieszkać!
O, Boże.
Podobno licho nie śpi, dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło, a gdzie diabeł nie może sam, tam babę posyła – tak. Ala była lichem i wysłannikiem diabła, brukującym piekło. Zdecydowanie tak. Lucyna nie musiała tego nawet sprawdzać.
- Nie rozumiem – oświadczyła, nie zapraszając jej do środka – Nie wiem, co tu robisz, ale… - omiotła wzrokiem cztery walizki i torbę podróżną - … nie zostaniesz u mnie. Nie ma mowy.
- Luuuucyyyyy – błagała młodsza, udając małego kociaka, któremu nie sposób odmówić – Mnie chcesz wyrzucić? Swoją małą siostrzyczkę?
- Tak, jeśli już pytasz. Nie obchodzi mnie, co tu robisz. Nie obchodzi mnie, czego chcesz i tym bardziej nie obchodzi mnie, gdzie pójdziesz, bo tutaj nie zostaniesz.
Lucyna próbowała jej zamknąć drzwi przed nosem, ale ten mały, uparty chochlik z niewykrytym ADHD i wątłym ciałkiem, szybko wślizgnął się do środka.
- Nie możesz mnie tak zostawić w potrzebie!
Starsza prychnęła w odpowiedzi i pokiwała z politowaniem głową.
- Jesteś pełnoletnia. Nie muszę się o ciebie zamartwiać i tym bardziej nie mam zamiaru o ciebie dbać.
- Och, proszę cię, Cynka – westchnęła Alicja i rzuciła się na szyję swojej siostrze, ściskając ją w typowym sobie miłosiernym odruchu – Nie bądź taka. Potrzebuję mieszkania. Tylko na pewien czas.
Było to jak przytulanie sopla lodu, który nijak nie chciał odwzajemnić entuzjazmu, gorąca i uczucia. Lucyna po prostu stała i pozwalała swojej młodszej siostrze miażdżyć kości, bo była zbyt zajęta układaniem w głowie wiązanki przekleństw, jaką miała zamiar zaraz zaprezentować.
- Będę najlepszą współlokatorką, jaką kiedykolwiek miałaś – zapewniła ją Ala, odklejając się od jej szyi.
Lucyna spojrzała na nią, unosząc brew. Szczerze wątpiła, by ktokolwiek, kiedykolwiek mógł pobić Jęczącą Justynkę i jej różowe ubranka – ona była świetną współlokatorką. Szkoda, że nie przetrwała dwóch tygodni.
- Nie.
- Mogę ci gotować.
- Nie.
- Podzielmy się wydatkami.
- Nie. Wynoś się stąd.
- Nie bądź taka.
- Wyjdź.
- Nie.
- Hej, co robisz?!
- Dzwonię do mamy…
- Ani mi się waż!
- Zobaczymy, co powie na to, że wyrzucasz…
- Nie mam zamiaru z nią rozmawiać!
- Ja z nią porozmawiam… Halo? Mamo?
Lucyna wyrwała jej telefon z dłoni i rozłączyła się pośpiesznie.
- Dobra – posłała siostrze mordercze spojrzenie – Ale ty gotujesz – zgarnęła szybko kurtkę i ruszyła do drzwi – Idę na trening. Nie roznieś mi mieszkania i bądź grzeczna.
- Kiedy wrócisz…?
- Wieczorem.
„Albo nigdy” – dodała w myślach i trzasnęła drzwiami.
Jezu, a ludzie mówią, że siostry to przyjemne wynalazki… Jasne, jasne.
_____________
He - ej!
Spóźniłam się z tym Mikołajem,wiem, przepraszam. Ale lepiej późno niż wcale. Podobno. W każdym bądź razie lepiej teraz niż kiedyś albo wogóle.
HatersModeOn: Buuu, dlaczego piszesz takie głupoty a nie kończysz naturalnej?
Ja: Rzeszowskie Brednie są napisane jakieś... siedem rozdziałów do przodu. Naturalną - mój drugi blog, który sobie można przejrzeć o tu: TUTAJ - piszę na bieżąco, a że nie wyrabiam się jak na razie ze szkołą, bieżąc strasznie się przeciąga. Przepraszam was i obiecuje, że naturalna będzie na święta na pewno, a jak dobrze pójdzie, to może i przed.
Kocham was, Świetlik <3
_____________
He - ej!
Spóźniłam się z tym Mikołajem,wiem, przepraszam. Ale lepiej późno niż wcale. Podobno. W każdym bądź razie lepiej teraz niż kiedyś albo wogóle.
HatersModeOn: Buuu, dlaczego piszesz takie głupoty a nie kończysz naturalnej?
Ja: Rzeszowskie Brednie są napisane jakieś... siedem rozdziałów do przodu. Naturalną - mój drugi blog, który sobie można przejrzeć o tu: TUTAJ - piszę na bieżąco, a że nie wyrabiam się jak na razie ze szkołą, bieżąc strasznie się przeciąga. Przepraszam was i obiecuje, że naturalna będzie na święta na pewno, a jak dobrze pójdzie, to może i przed.
Kocham was, Świetlik <3
Siostry są super! Moja zamiast z walizką przychodzi do mnie z poduszką, oznajmiając mi radośnie: "Cześć, śpię dzisiaj z Tobą!". Dość często odpowiada przy tym twierdząco na pytanie, czy przygnał ją do mnie wszechobecny burdel w jej pokoju i czy ma na łóżku tyle rzeczy, że dla niej już brakuje miejsca, ale to już inna sprawa :P
OdpowiedzUsuńNooo, cieszę się bardzo, że jesteś, choć spóźniona. Jeśli masz tutaj jakiś licznik odwiedzin, to te setki tysięcy w Mikołajki nabiłam Ci ja, naiwnie wierząc do ostatniej minuty, że jednak się wyrobisz. A do tego byłam obłożnie chora i znajdowałam sobie różne, niezbyt ambitne zajęcia, które mogłam wykonywać nie wstając z łóżka.
W ogóle, to super ekstra, uwielbiam takie dziewczyny, jak Lucy, więc wielki, wielki plus. A i Alicja, mam nadzieję, dostanie trochę charakteru, a nie będzie taką 100% księżniczką i ciepłą kluchą.
Czekam też niecierpliwie na pierwsze pojawienie się naszych ukochanych siatkarzy <3
A jakby L. chciała się wybrać na wycieczkę do krainy żużla, to zapraszam ją tu do mnie, do Zielonej Dziury :)
"biażąc" <3
Pozdrawiam z zadupia,
K.
A i w ogóle (wiedziałam, że zapomnę), to odkąd każdy Twój blog nie pokazuje, co nowego na wszystkich pozostałych, to dla mnie jest to sytuacja odrobinę niekomfortowa i chyba bym się chciała zapisać do jakiegoś newslettera ;)
UsuńIdziemy od końca, bo... tak. W planie ostatnimi czasy mam założenie jednego, wielkiego bloga, gdzie będzie wszystko i wszystkiego można się będzie z tego dowiedzieć, ale nie pobawię się z tym za szybko, bo mi się nie chce . Ech .
UsuńMusisz mieć miło z siostrą <3 Ja z moją trójką braci to... hmm... skomplikowanie jest. Ale dajemy radę . ; D
Aż mi sie smutno zrobiło przez ciebie, potworze. Przepraszam, Mikołajki były za bardzo dzikie, żebym dała rade choćby dostać się do komputera . xD
"bieżąć" <3
Pozdrawiam z końca świata,
Ja <3
Plan ambitny i równie wielki, co przyszły blog. Dobrze, że się przyznajesz otwarcie do tego, co Cię powstrzymuje przed jego realizacją :P A ja sobie tymczasem będę cierpliwie i mozolnie sprawdzać każdego bloga z osobna. Luz.
UsuńSiostra jest super :D Chociaż nie ukrywam, że zawsze chciałam mieć starszego brata <3 I nawet prosiłam mamę, a ona ciągle, że nie i że nie...
Czemu potworze, czemu smutno? Byłam chora, umierałam w łóżku, to sobie odświeżałam. Przynajmniej miałam jakieś rozwijające zajęcie :P
Nabijesz mi wyświetleń, a ja się będę jarać, że tyle ludzi mnie czyta. XD
Usuńteż chciałam starszego brata . a dostałam trzech młodszych . gdzie tu sprawiedliwość?
bo ja sobie wyobraziłam taką małą ciebie chorą i patrzącą z nadzieją w ekran monitora... smuta wizja ; c
No sorry. Możesz mnie powiadamiać na fotoblożku, mailem albo listownie, a ja odbiorę Ci resztki złudzeń :P
UsuńSprawiedliwości nie ma na tym świecie, żadna nowość :( Nie możesz trzech młodszych zamienić na jednego starszego?
Cóż, nie będę Cię oszukiwać - tak to mniej więcej wyglądało... :(
tsa, listownie . już to widzę . będzie super ciekawie . co trzeci dzień będziesz dostawać list "cześć, tydzień temu był post na blogu, może zajrzysz? " XD
Usuńalbo w ogóle zacznę ci wysyłać dymne sygnały :p
chyba tak to nie działa, ale w sumie nie próbowałam . jak się uda to dam znać . ale w takim wypadku ty będziesz musiała wymienić siostrę na trzech młodszych braci i potem dopiero na starszego ? complicated.
Optymistka - myślisz, że listonosz tutaj zagląda co trzeci dzień? :P Ale tak, tak to sobie mniej więcej wyobrażałam xD
UsuńSygnały dymne, przecież! Zapomniałam, że to nasz podstawowy środek komunikacji :D
Nie wiem, czy mi się uda zamienić jedną młodszą siostrę na trzech młodszych braci. Na wielbłąda może, prędzej, ale na braci? I to trzech? Poza tym, Młoda już jest w tym wieku, że jest zajebista, a ja się pogodziłam z brakiem brata.
w sumie wizja całkiem ładna . poczta polska jakoś by odżyła .
Usuńwielbłądy to fajne zwierzęta . a nie mogłabyś jej zamienić jednak i tego wielbłąda zostawić ? fajnie by było . nazwałybyśmy go Władek <3
Co dziesiąty list by był gratis :D
UsuńWielbłądy wymiatają :D A wielbłąd Władek na pewno by się zaprzyjaźnił z psem Andrzejem <3
+ co 11 znaczek <3
Usuńi z foką, której chyba nie nazwałysmy ... ; c
A za co płacimy jeszcze, jak nie za znaczek? :P
UsuńBo się nie chciałaś z foką kolegować ;< Ale za to mam tu konia Zdzicha (powaga! koń sportowy xD)
zaaaaaaaaaaaaaaaaa............................... kopertę ? XD
Usuńpozdrów go <3 . musi być suotki . <3
Koperty mi mama dostarcza, więc co każdą mam gratis xD
UsuńOch, wiadomo <3 Jest tak słodki, jak Andrzej i jak będzie Władek ^^