niedziela, 16 lutego 2014

(4)

Thank you, God, people can’t hear what I think.

Próbowała go spławić przez półtorej godziny.
- Umów się ze mną.
Bezskutecznie.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo jesteś facetem.
Śmiał się za każdym razem, gdy raczyła go taką uwagą. Co on sobie wyobrażał - fakt, iż ma jako takie mięśnie, śliczne oczy i jest tak irytująco pewny siebie, podziała na nią od razu i wślizgnie mu się do łóżka ot-tak, z miejsca? Czy on próbował sugerować, że jest łatwa i nieskomplikowana jak w gruncie rzeczy każda kobieta i że nie będzie miał najmniejszej trudności w uwiedzeniu jej? Czy on sobie z niej kpił?
- Proszę, przecież nie zrobię ci nic złego.
Lucyna prychnęła nieelegancko, męsko, jak to miała w zwyczaju.
- Nie interesuje mnie randka z tobą – wytłumaczyła mu ozięble.
- To nie musi być randka! – zaoponował szybko – Możemy uznać to za spotkanie biznesowe albo popijawę.
- Nie mamy wspólnych interesów, a pijam tylko z przyjaciółmi.
- Możemy się zaprzyjaźnić – on uparcie nie odpuszczał, a ona czuła się zagubiona i zirytowana.
- Nie masz innych znajomych? – pytała – Nie możesz podręczyć całej zgrai fanów?
- Wolę to robić z tobą – odpowiedział ze szczerym uśmiechem. Boże, ona mu chyba zaraz przywali.
- Zostaw mnie, wracam do domu.
- Nie radziłbym.
- Dlaczego?
- Wtedy dowiem się, gdzie mieszkasz i będę mógł dręczyć cię całymi dniami.
Kurwa, co miała zrobić? Skapitulowała i zgodziła się.

Dwa dni później zadowolony z siebie Zbyszek przymierzał koszule przed ogromnym lustrem w swojej sypialni. Na jego łóżku leżał sobie spokojnie Piotrek i przeglądał zawartość swojego telefonu, jednocześnie próbując nawiązać lekką konwersację, jak na grzecznego gościa przystało:
- Więc mówisz, że spotkałeś tę dziewczynę…
- Któregoś ranka. Gdy biegałem.
- I wspomniałeś coś o tym, że wygląda…
- Trochę nieporadnie, jak na kobietę, ale ma potencjał.
Zbyszek zapiął przedostatni guzik czarnej koszuli i przejrzał się w lustrze. Dostrzegł, że Nowakowski zerka na niego podejrzliwie, marszcząc brew.
- No, co? – zdenerwował się – Nie pasuje mi ten kolor?
- Nieporadnie, ale ma potencjał? – zacytował Pit – co to ma w ogóle znaczyć?
Spokojny już Zibi - bo przecież wyglądał pięknie - wzruszył ramionami.
- Po prostu jest… specyficzna. Ukrywa się przed światem. Przed mężczyznami – sprostował – chętnie pomogę się jej uwolnić.
Brew Cichego powędrowała jeszcze wyżej.
- Co masz na myśli?
Bartman roześmiał się i zerknął na kumpla w lustrzanym odbiciu.
- Piotrek, jesteś już duży. Nie będę ci tłumaczył zasad gry.
Nowakowski rzucił w niego wielką poduszką.
- Nie o to mi chodzi. Skoro mówisz, że się ukrywa, może niekoniecznie chce być wywleczona na siłę i postawiona wprost przed oślepiającym blaskiem brutalnego świata.
- Cichy, jaki ty dzisiaj poetycki jesteś.
- Skup się, Zbigniew, nie o mnie rozmawiamy. Nie mógłbyś sobie tym razem odpuścić? Ona pewnie nawet cię nie chce…
- Przecież nie robię nic na siłę! – zirytował się Bartman.
Nowakowski wybuchnął głośnym śmiechem.
- Namawiałeś ją półtorej godziny – przypomniał mu – A potem zacząłeś szantażować. Tak się chyba nie zaczyna dobrych randek. Nie, żebym miał jakieś duże doświadczenie w tym temacie…
- Spadaj – warknął na niego Zbyszek – Nie jestem wcale…
- Jesteś, jesteś – potwierdził Piter – Ale to nie jest wcale złe. I ja ci wcale nie mówię, że masz z tym skończyć. Ja ci tylko delikatnie sugeruję, że nie wszystkie kobiety lubią się bawić w takie gry i nie wszystkie czują się w nich pewnie.
- Coś ty taki specjalista nagle?
- Ja po prostu mówię, jak jest. Ty jesteś doświadczony, ale z tego, co mówiłeś, wynika, że ona chyba jeszcze nigdy się w to nie bawiła.
Bartman zamyślił się na chwile. Było to tak intensywne skupienie, że aż odruchowo przysiadł sobie na łóżku. Piotrek podczołgał się w jego stronę i usiadł obok. Zbyszek zastanawiał się czy rzeczywiście Lucyna może być zestresowana całą sytuacją, czy naprawdę odbiera to jako przymus albo gorzej – karę i czy rzeczywiście nie powinien jej odpuścić. Westchnął.
- To nie jest takie łatwe, Pit. Ona jest inna i to jest w niej cudowne. Taki mały diament schowany pod całą tą grubą powłoką… - uśmiechnął się lekko – To może być fajne, odkrywanie go – nagły przebłysk myśli sprawił, że zielone tęczówki zapłonęły blaskiem – Sam zobaczysz, chodź ze mną!
- Co?!
- Tylko się przyjrzysz!
- Ale ja…
- Nie marudź, chodź!
I porwał Pitera za dłoń, ciągnąc w stronę swojego małego diamentu, który przerażony szedł już powoli do jednej z rzeszowskich kawiarenek… 


poniedziałek, 3 lutego 2014

(3)

Are you a camera? Because every time I look at you, I smile.

Tydzień później.
Paul miał ten irytujący gen amerykańskiego chłopca, który warunkował mu możliwość zachowywania się jak skończony idiota, a przy tym wyglądania zawsze nienaturalnie słodko. Dlatego właśnie nikogo nie dziwiło, że leżał w poprzek kanapy, jedną nogę przerzucając przez jej oparcie, drugą nogę przerzucając przez wcześniej przerzuconą przez oparcie nogę, ręce krzyżując za głową i śpiewając głośno o świętach Bożego Narodzenia. A wtedy była jesień.
Obok niego, skulony w niezajętym kąciku czerwonej kanapy z salonu pana Bartmana, siedział sztywno Piotr Nowakowski i patrzył na klubowego kolegę – Ignaczaka, marszcząc czoło. Igła usadowił się na fotelu, ładnie wkomponowanym w przestrzeń pokoju i umiejscowionym między doniczką z usychającym kwiatkiem, a komodą z kurzem. On sam nie obdarzał Nowakowskiego zainteresowaniem, bo skupiony był na Zbyszku i jego kartach. Pan domu zajął honorowe miejsce na pufie obok stoliczka do kawy, nogi krzyżując tak umiejętnie, że prawie nie wyglądał dziwnie. Prawie.
Paul bardzo chciał być zainteresowanym grą, ale mu nie wychodziło. Nie rozumiał sensu grania w „tysiąca” do dwóch tysięcy. Może dlatego, że jakoś nikt nie pofatygował się, żeby wyjaśnić mu zasady albo chociaż wspomóc przy pierwszych dwóch rozgrywkach.
- Zbyszek?
Ale Bartman w odpowiedzi tylko nieprzychylnie zerknął na siedzącego po prawej Ignaczaka.
- Krzysiek?
Ale Igła posłał tylko mrożące krew w żyłach spojrzenie Nowakowskiemu.
- Piotrek?
Ale Pit zachował twarz pokerzysty i zachrypniętym głosem oznajmił:
- Jadę sto dwadzieścia.
Zibi parsknął śmiechem, a Igła jęknął, zawiedziony.
- Nie dasz rady – stwierdził atakujący.
- Nie możesz jechać więcej, jeśli nie masz meldunku – zauważył rozsądnie libero.
Paul odbierał to wszystko jako jeden wielki bełkot, więc nic dziwnego, że zaczął się nudzić. W pierwszym odruchu zachciało mu się zrobić Zbyszkowi porządek w mieszkaniu – tak, wy też tak czasem miewacie? Nie? Widocznie to jakieś typowo amerykańskie zapędy… W odruchu drugim, poczuł się głodny i rozważał przeszukanie Bartmanowej lodówki. Odruch trzeci krzyczał, żeby jednak pozostał na kanapie i spał. Niestety, facet nie robot, jeść musi, więc odruch numer dwa wysunął się na pozycję numer jeden i Lotman wstał ostatecznie z kanapy.
Co ten fragment wnosił do naszej historii? Absolutnie nic.
Ubierała się na czarno i lubiła śpiewać. Kochała się w kwiatach, motylach i drzewach. Była zawsze szczera i często się śmiała. Choć była ładna, przyjaciół nie miała…
… bo całe życie była zamknięta w sali gimnastycznej, rozciągając się. Alicja obiecała sobie, że szybko znowu tam nie wróci. Szklane więzienie. Brr.
- Ala?
Co z tego, że była dobra. Co z tego, że miała talent. Tu już nawet nie chodzi o to, że miewała momenty czystej euforii, oddając się całkowicie temu, co robiła dobrze. Chodziło o jej życie. Jej młodość, którą jak na razie bezpowrotnie traciła. Nie miała czasu szaleć, nie miała czasu umawiać się na pogaduszki, na kawki, na babskie imprezy, nie wspominając już o dyskotekach. Nie jeździła na żadne szkolne wycieczki, bo przecież ominęłaby za wiele treningów. Nie miała czasu żyć.
- Alicja!
- Tak? – uniosła głowę, zamrugała i spojrzała prosto w rozeźlone oczy swojej starszej siostry – Słucham?
- Pytałam czy widziałaś gdzieś moje dresowe spodnie. Te, w których biegam.
- Te wielkie? Szare? – upewniła się dziewczyna.
- Tak. Dokładnie te. Widziałaś je?
- Wrzuciłam je do pralki – wzruszyła ramionami.
- Co?!
- Były piekielnie brudne. Jak ty mogłaś w czymś takim wychodzić na dwór i pokazywać się publicznie?…
- Mogłabyś nie ruszać bez pozwolenia moich rzeczy – zauważyła opryskliwie Lucyna z irytacją wiążąc długie włosy w kucyk i zawracając do swojego pokoju – One wcale nie musiały być czyste. Miały być użyteczne. W czym ja teraz mam iść biegać?
- Masz przecież bardzo dużo tych twoich motorowych spodni – Alicja przełączyła kanał, bo zaraz miała zacząć się „Moda na sukces”. Na nią kiedyś też nie miała czasu!
Lucy wystawiła na chwilę głowę z pokoju i spojrzała na siostrę z mordem w oczach.
– Mam pełno tych „motorowych spodni”, ale one nie nadają się do biegania! – wycedziła przez zęby, hamując chęć uderzenia młodszej – W czym mam teraz biegać? Zabiorę coś twojego!
To był bardzo zły pomysł.
Niecałe pół godziny później Lucyna biegła tą samą drogą co zwykle, ale ludzie nie traktowali jej jak zwykle i tym bardziej ona nie czuła się jak zwykle. Mogła się spodziewać tego, że „dresowe spodnie” siostry będą tak naprawdę obcisłymi, czarnymi legginsami do połowy łydki, które nie dość, że będą niemiłosiernie wpijały się w tyłek, dodatkowo będą pokazywać zdecydowanie za dużo ciała. Nawet najszersza z szerokich bluz nie była w stanie ukryć jej kształtów. Czuła się prawie tak idiotycznie jak tydzień temu na sesji, gdzie kazali jej ubrać sukienkę. SUKIENKĘ, której nie miała na sobie od czasów… Pierwszej Komunii?
Oczywiście odmówiła i zapozowała w sowich spranych dżinsach z grymasem na twarzy. Ha.
Dzisiaj miała pecha. Nie widziała Go przecież od dobrych kilku dni, a teraz nagle pojawił się tuż obok niej w dodatku uśmiechając się lubieżnie. Wiedziała dlaczego. Miała przecież niezły tyłek.
To, że znała powód jego zadowolenia, nie znaczyło jeszcze, że jej się to podoba. Żadne zainteresowanie mężczyzny jej samej nie interesowało. Nielicznych odważnych odprawiała z kwitkiem. Bo facet to szuja, w dodatku chamska i prostacka, ot co!
- Dzień dobry – przywitał się z nią grzecznie Zbyszek, ale to nie miało znaczenia, bo ona już go skreśliła. Wystarczył błysk w jego oczach, ten lubieżny uśmiech i już był zerem. Dlaczego? Bo widział w niej kobietę. Kobietę, którą nigdy nie była – przyznawała to z żalem. Kobietę, na którą stanie się nie ma absolutnie szans. Bo woli sport i żużel. Tylko to. Tylko sport I żużel.