środa, 7 maja 2014

(9)

W sumie nie przeszkadza mi to, że jestem nienormalna.
Przecież wokół mnie są sami wariaci.

Cały dzień jedno nie dawało jej spokoju: KTÓRY? Odchodziła  od zmysłów, zastanawiając się czy to aby nie Zbyszek zgodził się być jej dzisiejszą niańką. Prawda jest taka, że nie potrzebowała żadnej. A już szczególnie Bartmana. No bo jak? On? Jako… ugh, pielęgniareczka? Nie, dziękuję bardzo, mam dość.
Alicja sama nie wiedziała, kto to będzie:
- Paul powiedział, że kogoś przyśle, gdy zaczęłam mu tłumaczyć, czemu miałoby mnie nie być na meczu. Taki kochany chłopak, naprawdę.
Jasne. Lucyna miała ochotę wydrapać mu oczy. Faceci nie są ani inteligentni, ani spostrzegawczy – dlatego była na sto procent przekonana, że wyśle Zbyszka. Matko Święta!, za jakie grzechy?!
W takim przypadku potrzebowała natychmiastowej ochrony ze strony kogoś, kto nie da sobie w kaszę dmuchać i… w ogóle nigdzie nie da sobie dmuchać. Poczekała, aż Alicja zamknie się w łazience, zmartwychwstała na moment i dopadła swojego telefonu komórkowego.
Jeden sygnał, drugi, trzeci…
- Przerywasz mi moje katharsis z Paktofoniką, szujo – odezwał się zachrypnięty głos różowowłosego potwora.
- Sonja, musisz spiąć tyłek i być u mnie w mniej niż pół godziny – wyszeptała pospiesznie Lucy, zaciskając dłoń na materiale prześcieradła.
- To jest niewykonalne, chyba że masz dla mnie coś naprawdę ładnego. Inaczej nie chce mi się w ogóle ruszać z podłogi mojej pracowni.
- Sonja, błagam cię, ja nie mam czasu na…
- Lu, co się z tobą dzieje? Chcesz, żebym zanuciła ci jakąś spokojną mantrę na przystosowanie emocji?        
- A nie możesz tego zrobić osobiście?
- Ale kiedy ja tu…
- Dobra, Sonja, słuchaj: ja cię tutaj potrzebuję, bo umieram, a moja wkurzająca siostra wysłała do mnie jakiegoś… och…
- Jakiegoś? – ożywiła się nagle dziewczyna – Odwiedza cię mężczyzna? No, no, maleńka. Będzie się działo.
- A guzik!, jak ma się coś dziać skoro wyglądam jak upiór z opery, nie potrafię oddychać, bo tak mam zapchane zatoki i myślę tylko o tym, żeby spać. Poza tym, fuj. Ja tego faceta tutaj w ogóle nie chcę.
- Kto to ma w ogóle być i co ma u ciebie robić?
- Ma mnie pilnować. Jakbym była jakimś trzyletnim dzieciakiem.
- Dobra, ale kto to będzie?
Tutaj Lucyna westchnęła bardzo głęboko, potarła dłonią spocone czoło i wbiła wzrok w mętną mgłę spowijającą czasoprzestrzeń przed jej oczami.
- Ten buc, z którym widziałam się ostatnio…
Sonja jęknęła:
- Ta siatkarzyna? – parsknęła śmiechem – No, nieźle.
- Uratujesz mnie? – zmieniła ton na bardzo proszący.
- Pod warunkiem, że będę mogła sobie go zabrać.
- Co? – do Lucy dopiero po chwili dotarł sens zdania – Och, Sonja, jesteś…
- Humanistką. I trochę kanibalem. Lubię podgryzać ludzkie mięsko.
Cynka opadła na poduszki, policzyła do trzech i spróbowała odegnać złą wizję przyjaciółki wykrzykującej głośno przekleństwa w nagich ramionach Bartmana.
- Nie obchodzą mnie twoje preferencje seksualne. Ale przyjedziesz?
- Już jestem w drodze.
Tymczasem owy czarnowłosy obiekt - siatkarzyna, oddelegowany przez Lotmana, sunął spokojnie przez miasto w ulubionych trampkach, okularach przeciwsłonecznych, dresiku i szczerzył się, bo dzień był ujmujący, Resovia w planach miała zwycięstwo, a on sam za tydzień już będzie mógł zagrać. Teraz musi jeszcze chwilkę poleniwić się z kontuzją, a potem skład na niego czeka, alleluja!
Zastanawiał się tylko, dlaczego dał się tak łatwo wkręcić w pilnowanie jakiegoś dzieciaka. Nie miał przecież żadnego doświadczenia w zakresie niańczenia podopiecznych przedszkola, odpowiedzialny nie był, rozgarnięty jakoś specjalnie również nie, nie wierzył w Świętego Mikołaja i był przekonany o tym, że Wróżka Zębuszka jest wredna. Tak.
Co, jeśli przypadkiem zniszczy wiarę w piękno świata jakiegoś małego obywatela?
Zawziął się w sobie, wchodząc do odpowiedniego bloku, spiął tyłek i postanowił zastanawiać się trzykrotnie, zanim coś w końcu powie. To była dobra taktyka – prawdopodobnie mały zada mu już inne pytanie, nim on zdąży odpowiedzieć.

„Mały” okazał się być ponad dwudziestoletnią kobietą w towarzystwie różowogłowej koleżanki i zakaźnej choroby.
Grzesiek minął się w drzwiach z wesoło trajkoczącą Alicją, wszedł do pokoju i niepewnie rozejrzał się po jego wnętrzu, wyczuwając nieprzyjemny zapach chorego człowieka.
- E, cześć? – przywitał się równie wstydliwie co elokwentnie, ale żadna z kobiet mu nie odpowiedziała. Tylko Ala wrzasnęła z korytarza:
- To na razie, kochani!
Sonja i Lucy wpatrywały się na zmianę to w siebie, to w Grzegorza, nie mogąc uwierzyć. W końcu jedna z nich, ta pierwsza, odkrywczo wydedukowała:
- Nie jesteś Zbyszkiem Bartmanem.
Kosok westchnął, pokręcił głową i starając się ukryć w swoim głosie zirytowanie, odpowiedział:
- Niestety. To tylko ja. Grzegorz.
Przez chwilę dziewczyny wyglądały na autentycznie przerażone, ale potem ta zdrowa uśmiechnęła się promiennie, podbiegła do niego i złapała pod ramię, ciągnąc w stronę salonu:
- Nie szkodzi – stwierdziła – I tak się świetnie zabawimy.

4 komentarze:

  1. Anonimowy7/5/14 18:41

    Buuuu a ja już myślałam, że to Pit... Cóż musimy jeszcze poczekać :) A czy przewidujesz jakiś dłuższy fragment z Alicją i Paulem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby to był Pit, byłoby za pięknie : <
      Nie brałam pod uwagę rozwijania jakoś specjalnie wątku Ali i Paula, ale może się skuszę. ;)

      Usuń
    2. Ej, ja też miałam nadzieję, że to Piotruś będzie. Jak mogłaś? Złamałaś moje małe, biedne serduszko. ;<
      Ale w sumie Grześ fajny jest. :D

      Usuń
  2. gdyby to był Piotr, nie byłby w stanie zając się Lucyną, bo tylko kontemplowałby jej urodę . : O

    OdpowiedzUsuń