W sumie nie przeszkadza mi to, że
jestem nienormalna.
Przecież wokół mnie są sami wariaci.
Cały
dzień jedno nie dawało jej spokoju: KTÓRY? Odchodziła od zmysłów, zastanawiając się czy to aby nie
Zbyszek zgodził się być jej dzisiejszą niańką. Prawda jest taka, że nie
potrzebowała żadnej. A już szczególnie Bartmana. No bo jak? On? Jako… ugh, pielęgniareczka?
Nie, dziękuję bardzo, mam dość.
Alicja
sama nie wiedziała, kto to będzie:
-
Paul powiedział, że kogoś przyśle, gdy zaczęłam mu tłumaczyć, czemu miałoby
mnie nie być na meczu. Taki kochany chłopak, naprawdę.
Jasne.
Lucyna miała ochotę wydrapać mu oczy. Faceci nie są ani inteligentni, ani
spostrzegawczy – dlatego była na sto procent przekonana, że wyśle Zbyszka.
Matko Święta!, za jakie grzechy?!
W
takim przypadku potrzebowała natychmiastowej ochrony ze strony kogoś, kto nie
da sobie w kaszę dmuchać i… w ogóle nigdzie nie da sobie dmuchać. Poczekała, aż
Alicja zamknie się w łazience, zmartwychwstała na moment i dopadła swojego
telefonu komórkowego.
Jeden
sygnał, drugi, trzeci…
-
Przerywasz mi moje katharsis z Paktofoniką, szujo – odezwał się zachrypnięty
głos różowowłosego potwora.
-
Sonja, musisz spiąć tyłek i być u mnie w mniej niż pół godziny – wyszeptała
pospiesznie Lucy, zaciskając dłoń na materiale prześcieradła.
-
To jest niewykonalne, chyba że masz dla mnie coś naprawdę ładnego. Inaczej nie
chce mi się w ogóle ruszać z podłogi mojej pracowni.
-
Sonja, błagam cię, ja nie mam czasu na…
-
Lu, co się z tobą dzieje? Chcesz, żebym zanuciła ci jakąś spokojną mantrę na
przystosowanie emocji?
-
A nie możesz tego zrobić osobiście?
-
Ale kiedy ja tu…
-
Dobra, Sonja, słuchaj: ja cię tutaj potrzebuję, bo umieram, a moja wkurzająca
siostra wysłała do mnie jakiegoś… och…
-
Jakiegoś? – ożywiła się nagle dziewczyna – Odwiedza cię mężczyzna? No, no,
maleńka. Będzie się działo.
-
A guzik!, jak ma się coś dziać skoro wyglądam jak upiór z opery, nie potrafię
oddychać, bo tak mam zapchane zatoki i myślę tylko o tym, żeby spać. Poza tym,
fuj. Ja tego faceta tutaj w ogóle nie chcę.
-
Kto to ma w ogóle być i co ma u ciebie robić?
-
Ma mnie pilnować. Jakbym była jakimś trzyletnim dzieciakiem.
-
Dobra, ale kto to będzie?
Tutaj
Lucyna westchnęła bardzo głęboko, potarła dłonią spocone czoło i wbiła wzrok w
mętną mgłę spowijającą czasoprzestrzeń przed jej oczami.
-
Ten buc, z którym widziałam się ostatnio…
Sonja
jęknęła:
-
Ta siatkarzyna? – parsknęła śmiechem – No, nieźle.
-
Uratujesz mnie? – zmieniła ton na bardzo proszący.
-
Pod warunkiem, że będę mogła sobie go zabrać.
-
Co? – do Lucy dopiero po chwili dotarł sens zdania – Och, Sonja, jesteś…
-
Humanistką. I trochę kanibalem. Lubię podgryzać ludzkie mięsko.
Cynka
opadła na poduszki, policzyła do trzech i spróbowała odegnać złą wizję
przyjaciółki wykrzykującej głośno przekleństwa w nagich ramionach Bartmana.
-
Nie obchodzą mnie twoje preferencje seksualne. Ale przyjedziesz?
-
Już jestem w drodze.
Tymczasem
owy czarnowłosy obiekt - siatkarzyna, oddelegowany przez Lotmana, sunął
spokojnie przez miasto w ulubionych trampkach, okularach przeciwsłonecznych,
dresiku i szczerzył się, bo dzień był ujmujący, Resovia w planach miała
zwycięstwo, a on sam za tydzień już będzie mógł zagrać. Teraz musi jeszcze
chwilkę poleniwić się z kontuzją, a potem skład na niego czeka, alleluja!
Zastanawiał
się tylko, dlaczego dał się tak łatwo wkręcić w pilnowanie jakiegoś dzieciaka.
Nie miał przecież żadnego doświadczenia w zakresie niańczenia podopiecznych
przedszkola, odpowiedzialny nie był, rozgarnięty jakoś specjalnie również nie,
nie wierzył w Świętego Mikołaja i był przekonany o tym, że Wróżka Zębuszka jest
wredna. Tak.
Co,
jeśli przypadkiem zniszczy wiarę w piękno świata jakiegoś małego obywatela?
Zawziął
się w sobie, wchodząc do odpowiedniego bloku, spiął tyłek i postanowił
zastanawiać się trzykrotnie, zanim coś w końcu powie. To była dobra taktyka –
prawdopodobnie mały zada mu już inne pytanie, nim on zdąży odpowiedzieć.
„Mały”
okazał się być ponad dwudziestoletnią kobietą w towarzystwie różowogłowej
koleżanki i zakaźnej choroby.
Grzesiek
minął się w drzwiach z wesoło trajkoczącą Alicją, wszedł do pokoju i niepewnie
rozejrzał się po jego wnętrzu, wyczuwając nieprzyjemny zapach chorego
człowieka.
-
E, cześć? – przywitał się równie wstydliwie co elokwentnie, ale żadna z kobiet mu
nie odpowiedziała. Tylko Ala wrzasnęła z korytarza:
-
To na razie, kochani!
Sonja
i Lucy wpatrywały się na zmianę to w siebie, to w Grzegorza, nie mogąc
uwierzyć. W końcu jedna z nich, ta pierwsza, odkrywczo wydedukowała:
-
Nie jesteś Zbyszkiem Bartmanem.
Kosok
westchnął, pokręcił głową i starając się ukryć w swoim głosie zirytowanie,
odpowiedział:
-
Niestety. To tylko ja. Grzegorz.
Przez
chwilę dziewczyny wyglądały na autentycznie przerażone, ale potem ta zdrowa
uśmiechnęła się promiennie, podbiegła do niego i złapała pod ramię, ciągnąc w
stronę salonu:
-
Nie szkodzi – stwierdziła – I tak się świetnie zabawimy.
Buuuu a ja już myślałam, że to Pit... Cóż musimy jeszcze poczekać :) A czy przewidujesz jakiś dłuższy fragment z Alicją i Paulem?
OdpowiedzUsuńgdyby to był Pit, byłoby za pięknie : <
UsuńNie brałam pod uwagę rozwijania jakoś specjalnie wątku Ali i Paula, ale może się skuszę. ;)
Ej, ja też miałam nadzieję, że to Piotruś będzie. Jak mogłaś? Złamałaś moje małe, biedne serduszko. ;<
UsuńAle w sumie Grześ fajny jest. :D
gdyby to był Piotr, nie byłby w stanie zając się Lucyną, bo tylko kontemplowałby jej urodę . : O
OdpowiedzUsuń